M&M wybrały się do klubu studenckiego. Jeden z "klubowiczów" na tyle przykuł ich uwagę, że warto o nim napisać.
Ów jegomość początkowo stał w pobliżu ochroniarza, w bezpiecznej odległości od parkietu. Odziany w skórzany płaszcz, ciemne, prawie okrągłe okulary, w wieku średnio-zaawansowanym; generalnie odstawał od targetu klubu. No, chyba że uczęszczał na Uniwersytet Trzeciego Wieku.
I co robił? Opierał się o ścianę i pił darmowe piwo... ze słomki!
W pewnym momencie znikł M&M z pola widzenia i ni stąd ni zowąd pojawił się na parkiecie: najpierw tylko stał na środku, potem gibał się z nóżki na nóżkę. Uwierzcie, widok był nieziemski. W naszym osobistym rankingu "ludzi klubowo zakręconych" na długo zostanie w czołówce.
Kiedy M&M wychodziły, zauważyły go gaworzącego przy stoliku z kilkoma parami.
Co ten jegomość robił w klubie studenckim? M&M mają swoje podejrzenia:
- to rosyjski agent, sam nie wiedział o celu swojej misji;
- to mafiozo, który sprawdzał, jak wysoki haracz uda mu się uzyskać;
- zgubił swoją galeriankę i teraz jej szuka po warszawskich klubach;
- szuka galerianki w po godzinach otwarcia centrów handlowych.
Nie możesz dodać komentarza.